Tytuł: |
List do Matki |
Autor słów: |
|
Autor muzyki: |
|
Data powstania: |
1966 |
Gdy spytać słuchaczy o najważniejszą piosenkę w repertuarze Violetty Villas, pada odpowiedź „Do ciebie mamo”. Jak się zaraz okaże, nic nie zapowiadało, że ta piosenka tak poruszy serca tłumów.
Adam Skorupka miał 23 lata, kiedy odważył się zadebiutować jako kompozytor. Tygodnik młodzieży wiejskiej „Zarzewie” ogłosił z okazji piętnastolecia Polski Ludowej konkurs na piosenkę. Pan Adam napisał muzykę, panowie Łebkowski i Werner słowa. Ku zaskoczeniu wszystkich, efekt wspólnej pracy zatytułowany „Z gitarą przez ramię” zdobył pierwsze miejsce i został nagrany przez niezwykle wtedy popularnego piosenkarza Tadeusza Woźniakowskiego. Co robić z tak pięknie rozpoczęta karierą? Kontynuować. Ta nagroda, opowiada kompozytor, dodała mi skrzydeł. Chociaż studiowałem kompozycję u prof. Witolda Rudzińskiego, bałem się zmierzyć z muzyką rozrywkową. Teraz jednak poczułem się namaszczony. Wyszukałem w zapiskach temat muzyczny, który wydał mi się obiecujący, zostawiłem nuty moim wypróbowanym autorom i pojechałem na wakacje. Wracam, a tu piosenka gotowa, ale niestety zmieniona. Starałem się unikać długich wyrazów, bo to się źle śpiewa, i wszędzie gdzie mogłem wstawiałem jednosylabowce. Czytam tekst, a tam na samym początku „mamo”, czyli już nie tak. Pozmieniali mi rytm, ale generalnie zaakceptowałem to, a potem nawet spodobało mi się co napisali. To był rodzaj listu, niby westchnienia, niby modlitwy do matki.
Powstał problem komu te piosenkę dać. Po pierwszych doświadczeniach z Tadeuszem Woźniakowskim, dobrze byłoby poszukać równie gwiazdorskiego wykonania. Po naradzie stwierdzono, że może Violetta Villas. Sprawa była o tyle ułatwiona, że Adam Skorupka miał „dojście” do artystki. Jako kontrabasista jeździł z zespołem akompaniującym polskim wykonawcom. Jedną z takich tras, po południu Związku Radzieckiego odbył właśnie towarzysząc pani Villas. Trzy miesiące koncertów, piękne widoki, Może Czarne, niebo niebieskie, w każdym razie po tym tournée państwo byli już w przyjaźni. Trzeba tu przypomnieć, że Violetta Villas, w tamtym czasie śpiewała skoczne, beztroskie piosenki w rodzaju Serduszko_puka_w_rytmie_cha-cha, albo „Dla ciebie miły”, a tu przychodzi kolega z takim dość rzewnym repertuarem. Wydaje się jednak, że doszło do wydarzenia przełomowego w jej karierze. Choć nie od razu jednak zdała sobie sprawę z wartości tego co przynosi jej Adam Skorupka.
Nawet jej się to spodobało, wspomina kompozytor, chciała jednak dodać coś swojego. „Wiesz Adaś”, powiedziała, „żeby to nie było takie nudne, to może ja w tym fragmencie kiedy trąbka gra solo, ja dołożę swoją wokalizę”.
Żeby tylko na wokalizie się skończyło. Przez lata utwór w oryginale niespełna czterominutowy, rozrósł się do kilkunastominutowego misterium. Czego tu nie ma, westchnienia i szlochy, spazmy i szepty, rzucanie się na kolana i zrzucanie garderoby. Niezamierzenie twórcy dali pieśniarce tworzywo, „uwolnili” nową Violettę Villas. A ona świadomie i z premedytacją to tworzywo wykorzystuje. Witold Filler w książce „Tygrysica z Magdalenki” pisze o tym tak: Suknia oczywiście czarna, barwa głosu i postawa niemal modlitewna. Przy drugim refrenie artystka klęka, przy trzecim głos jej dławią łzy. Czy prawdziwe? To wie tylko ona. I teraz nadchodzi moment, kiedy publiczność musi ten szloch odwzajemnić. Musi!!! Ten efekt Villas ma zaplanowany w scenariuszu swojego recitalu. Czasami, gdy odczuwa jakiś psychiczny sprzeciw widza wobec prób ekshibicjonistycznego obnażanie drgań duszy, artystka po prostu intensyfikuje atak: powtarza kolejne canto, powtarza refren. Piosenka, która w oryginale trwa pięć minut, będzie trwać osiem, ale Violetta, musi zwyciężyć. I zawsze zwycięża, poszum zdławionych siorbań odzywa się z widowni coraz silniej, atmosfera staje się, niemal nieuchwytnie, wilgotna. Violetta kończy śpiew, jest spokojna, ale zmęczona. Chyba podobnie jak Harris, czy Kaszpirowski po swoim seansie... Stoi ze schyloną głową, potem krótkim, pozornie spontanicznym i odruchowym ruchem ręki, ociera oczy z łez, brawa trwają. Długie, gorące, bez końca.
Czesław Majewski: Bodajże w Zabrzu, gdzie sala koncertowa mieści ponad 2 tysiące osób. Violetta, kończąca „Do ciebie mamo” zaczęła go nagle śpiewać od początku. Zapytana po spektaklu o powód tej improwizacji miała odpowiedzieć: tu jest taka ogromna hala, pomyślałam sobie, że trzeba śpiewać dłużej.
A może na tym właśnie polega bycie artystą?
P.S. – Iluż wzruszeń dostarczyła ta piosenka widzom programu „Mam talent”? Jedenastoletnia skupiona i poważna Klaudia Kulawik z Chechła, zaczarowała słuchaczy skromnością i niespodziewaną siłą przekazu. I jeszcze tym, że na pytanie prowadzących czy wie o czym śpiewa, odpowiedziała: To jest list córki, która nie zdążyła pożegnać się z mamą[1].
1. |
Halber, Adam |
2. |
http://www.angora.pl |