Tytuł: |
Senna kołysanka |
Autor słów: |
|
Autor muzyki: |
|
Data powstania: |
1978 |
Tove Jansson zaczęła pisanie swojej sagi o Muminkach, jeszcze w 1939 r., ale wojna nie sprzyjała publikowaniu książek. Toteż pierwsze Muminki trafiły do czytelników dopiero w 1945 r., by rozpocząć dziewięcioodcinkową serię. Jej piąty tom nosił tytuł „Lato Muminków”. To była dość dramatyczna opowieść o kataklizmach, które nawiedzają Dolinę Muminków. Najpierw wybucha wulkan, potem zaś następuje powódź, która niszczy dom głównych bohaterów. I gdy tak woda niesie ich na drzwiach starego domu podpływają pod opuszczony dziwny budynek. Okazuje się on być teatrem. Tata Muminka postanawia, że korzystając z okazji napisze i wystawi przedstawienie. Dlaczego tak szczegółowo opowiadam te historię? Bo bez nie byłoby pewnej pięknej piosenki.
Andrzej Maria Marczewski w 1977 r. został trzydziestoletnim dyrektorem wałbrzyskiego Teatru Dramatycznego. Z zapałem zabrał się do pracy, w której pomagać mu miał, powołany na stanowisko kierownika muzycznego Tadeusz Woźniak. Obracaliśmy się w tych samych kręgach – opowiada kompozytor, poza tym miałem już pewne doświadczenia w pisaniu dla teatru, a Andrzej chciał dokonać „nowego otwarcia”, w co tu ukrywać prowincjonalnym teatrze, choć mieszczącym się w wojewódzkim (wówczas) mieście. Propozycję przyjąłem, choć wiązała się z częstą nieobecnością w domu.
To „nowe otwarcie”, o którym wspomniał Tadeusz Woźniak, miało na celu przyciągnięcie do teatru młodych widzów i nie utracenie widzów starszych. Idealnie nadawała się do tego celu, niezwykle już popularna opowieść o Muminkach, a dokładniej ta jej część opowiadająca o teatrze. Teatr w teatrze, to od czasów Szekspira ciekawe zadanie dla dramatopisarzy i reżyserów. Po uzyskaniu zgody pisarki, przystąpiono do pisania scenariusza.
To był jeden z tych dłuższych okresów, które Tadeusz Woźniak spędził w Wałbrzychu. Bezdyskusyjnie przedstawienie miało mieć charakter muzyczny, może nawet musicalowy. Siedzieli więc z reżyserem nad tekstem i zastanawiali się jak i gdzie „wmontować” piosenkę. I o czy ma ona być. Niektóre wiązały się bezpośrednio z treścią sztuki, tak było z tytułowymi Muminkami, czy z Włóczykijem, dla innych trzeba było wymyślić pretekst do zaistnienia. Oto po całym dniu niebezpiecznych przygód i napięcia spowodowanego kataklizmami i utratą domu, trzeba dać widzom trochę wytchnienia. Muminki, już w nowym teatrze-domu, kładą się spać, proszą jednak mamę o to by coś zaśpiewała. Co może ukoić dzieci i pozwolić im zasnąć? Oczywiście kołysanka. Tak powstała „Senna kołysanka”.
Kiedy już wiedzieliśmy, jakie piosenki będą nam potrzebne przekazaliśmy zamówienie Bogdanowi Chorążukowi – wspomina Tadeusz Woźniak. Uporał się z robotą, a ja zabrałem się za pisanie muzyki. I muszę przyznać, że nie spodziewałem się, że praca przy Muminkach sprawi mi taką przyjemność. Po prostu pozbyłem się pewnych ambicji, naleciałości, że to trzeba nowocześnie, że coś oryginalnego, odkrywczego. Cofnąłem się do czasów dzieciństwa i napisałem tak jak ja chciałbym słuchać piosenki, żeby było przyjemnie. Dzięki temu pracę skończyłem w ciągu tygodnia, te piosenki szły mi w sposób oczywisty. Pisałem najprościej jak można.
Podkłady dla aktorów nagrano w opolskim radio, pięknie sprawili się muzycy z miejscowej filharmonii, także doproszeni jazzmani Czesław „Mały” Bartkowski i Paweł Jarzębski. Można było szykować premierę, która miała miejsce w 1978 r. I pewnie, skończyłoby się na lokalnym sukcesie, gdyby nie Wojciech Trzciński, dyrektor artystyczny wydawnictwa Wifon. Tadek i Andrzej Maria, raźno zabrali się do nowej roboty – wspomina. Chcieli ściągnąć do teatru jak najwięcej nazwisk, więc współpracę zaproponowano i mnie. Skomponowałem musical „Azyl”, co wiązało się z częstymi wyjazdami do Wałbrzycha. No i tam, jeszcze w 1977 r. Tadek zagrał mi te piosenki z Muminków. Tak zapadły mi w pamięć, że w następnym roku wydaliśmy całość w gwiazdorskim wykonaniu na kasetach, a potem Pronit w setkach tysięcy egzemplarzy na płytach.
Wśród wspomnianych „gwiazdorskich wykonawców” znalazła się i Krystyna Prońko.
To było dla mnie wyzwanie, a nawet dwa wyzwania – opowiada. Do tamtej pory śpiewałam „poważne” utwory, a tu nie dość, że piosenki dla dzieci, to w dwóch miał mi towarzyszyć mały Piotruś Woźniak. To jeszcze było OK, schody zaczęły się gdy przyszło do „Sennej kołysanki”. Podkład był już nagrany, ale… nie w mojej tonacji. Musiałabym śpiewać nienaturalnie wysoko, a kołysanek się nie „piszczy” i wtedy wpadłam na pomysł, zaśpiewam w oktawie, dwoma głosami, wysokim i niskim. Bardzo się to spodobało i myślę, że w tym tricku tkwi siła tej interpretacji.
I tak „Senna kołysanka” wyszła poza sztukę o Muminkach i do dziś niekoniecznie jest dziecięcą piosenką[2].
1. |
|
2. |
Halber, Adam |
3. |
http://www.angora.pl |