Tytuł: |
Ale Magda mówi |
|
Ale Magda mówi (dla nas ta noc pod gwiazdami) |
Autor słów: |
|
Autor muzyki: |
|
Data powstania: |
1983 |
Grażyna Świtała na koniec koncertu miała przygotowany taki numer: Na pożegnanie poproszę Państwa – mówiła – o wspólne odśpiewanie najbardziej popularnej mojej piosenki. Z pewnością wszyscy ją znacie, jej tytuł to „Ale Magda mówi”. Zdumieni słuchacze spoglądali niepewnie, bo nic im ten tytuł nie mówił. Konfuzja wisiała w powietrzu, ale gdy po przygrywce rozlegały się słowa „dla nas ta noc pod gwiazdami” wszystko było jasne i chóralny śpiew już bez przeszkód ogarniał całą widownię. W istocie, ta najpopularniejsza piosenka Świtały, znana jako „Nasza jest noc pod gwiazdami”, tak naprawdę nazywa się „Ale Magda mówi”. Jak do tego doszło? Już wyjaśniam.
W 1982 r. Andrzej Rutkowski grał w zespole akompaniującym Jerzemu Połomskiemu i Halinie Kunickiej. Jeździli po Polsce z estradowymi składankami, aż los rzucił ich do Jeleniej Góry. Przed koncertem dostali wiadomość, że do grupy dołączy Grażyna Świtała. Zbliża się czas występu, a tu artystki nie ma. Wreszcie jest. Znacznie spóźniona, nie ma czasu na próby, rzuca nuty muzykom i udaje się do garderoby. Zespół sprawny, piosenki na szczęście tylko dwie, da się radę. Tą drugą piosenką był ówczesny wielki przebój piosenkarki „Tak jak przed laty”. Utwór znany, więc pan Andrzej, żeby wzbogacić brzmienie, postanowił zaśpiewać drugi głos. Wyszło wspaniale. Po występie, zaskoczona niespodziewanym trickiem, ale i zadowolona wokalistka spytała: pan się nazywa Andrzej Rutkowski? Pan napisał dla Haliny Kunickiej „Czekaj mnie, wypatruj mnie”? Będzie pan dla mnie pracował. Był w tym oświadczeniu taki ton nie znoszący sprzeciwu, taka determinacja, że słowa stały się ciałem.
Już wkrótce, państwo zamieszkali razem, a pan Andrzej wziął się do roboty. Łatwo nie było, bo Grażyna Świtała postanowiła śpiewać muzykę country. Rozpoznanie tajników stylu, pierwsze przymiarki zajęły kompozytorowi jakiś czas, ale zaowocowały udanymi kompozycjami, z których jedna wydawała się szczególnie udana. Nie mieli co do tego wątpliwości ani twórca, ani piosenkarka, która stwierdziła, że takiego przeboju nie można oddać w byle ręce, należy mu się najlepszy na rynku tekściarz.
Dzwoń do Osieckiej – rozkazała.
Cóż było robić? Pan Andrzej, prawie nieznany kompozytor, zadzwonił do poetki, a ta, o dziwo, nie odprawiła go z kwitkiem.
To była cudowna osoba, wspomina. Spotkaliśmy się w domu jej mamy na Saskiej Kępie, ale choć w pokoju stało pianino, ona ku mojemu zdziwieniu nie chciała słuchać utworu, a poprosiła o „rybkę”. Szybko zaproponowała przejście „na Ty”, ale najbardziej zaskoczyła mnie następującym oświadczeniem: umówmy się, że jeśli tekst ci się nie spodoba, mówisz mi, a ja piszę nowy. Niestety „wykrakała”, pierwsza propozycja była wspaniale poetycka, ale nie pasowała mi do muzyki, tak samo druga, wreszcie trzecia, to było to. Świetny tekst do piosenki country. Nosił tytuł „Ale Magda mówi”. Co to za Magda, nie pytałem, zresztą byłem tak onieśmielony tą współpracą, że godziłem się na wszystko, a dziś wiem, że nie powinienem, że znacznie lepszym szlagwortem są słowa „dla nas ta noc pod gwiazdami”, zresztą, żeby nie było nieporozumień, taki podtytuł po latach do piosenki dopisaliśmy.
Może i nie byłoby tego nieporozumienia, gdyby nie oryginalna konstrukcja utworu. Zaczyna się on od... refrenu. Właśnie od słów „nasza jest noc...”. Zabieg skuteczny, bo słuchacz od razu atakowany jest przebojową frazą.
Gotową piosenkę trzeba była nagrać i „puścić w świat”. Z nagraniem kłopotu nie było. Dokonano go w katowickim studio radiowym Jerzego Miliana. Zespół co prawda w okrojonym składzie, ale za to co za chór? No i jeszcze ciekawostka, country wymaga specyficznego instrumentarium, na przykład harmonijki ustnej. Skąd znaleźć harmonijkarza? Na Śląsku o to nie trudno. Zagrał Irek Dudek.
Gorzej było z „puszczeniem w świat”. W programie pierwszym radia piosenek „od Miliana” nie puszczano. Trafił pan Andrzej do pokoju redaktorek, które na wiadomość, kto nagrywał piosenkę, nagle okazały się bardzo zajęte. To ja tylko nastawię tę taśmę i już sobie idę, powiedział, a panie niech spokojnie pracują. Założył taśmę na magnetofon, włączył odtwarzanie i ... w połowie korytarza złapała go jedna z tych „zajętych”. To świetne, mówi, bierzemy.
No i poszło. I cieszy do dziś[1].
1. |
Halber, Adam |
2. |
http://www.andrzejrutkowski.pl |