Tytuł: |
Ej, Sobótka, Sobótka |
|
Hej, Sobótka, Sobótka |
Autor słów: |
|
Autor muzyki: |
|
Data powstania: |
1969 |
Ryszard Poznakowski z pełną konsekwencją realizował swój zamysł, aby Trubadurzy śpiewali muzykę z elementami, jak powiadał „wschodniosłowiańskimi”. Z komponowaniem nie było kłopotu, zafascynowany muzyką Czajkowskiego, Rymskiego-Korsakowa, Glinki, Musorgskiego, osłuchany z ich twórczością, był świetnie przygotowany do komponowania w tym duchu.
Ideałem byłoby znaleźć autora, którego teksty będą współgrać z muzyką. Jak wiadomo udało się za pierwszym razem. Janusz Kondratowicz fantastycznie wpasował się w klimat i ich wspólna piosenka „Krajobrazy” od razu ulokowała zespół w czołówce polskiego big beatu. Nic więc dziwnego, że współpraca znacznie się zacieśniła. Na początku 1969 r. Poznakowski, przyszedł do poety z konkretnym zamówieniem. Po sukcesie piosenki „Przyjedź mamo na przysięgę” w poprzednim roku – opowiada, Trubadurzy zostali ponownie zaproszeni do Opola. Akurat nasz występ miał się odbywać 23 czerwca, a to przecież noc sobótkowych obrzędów, puszczania wianków, palenia ognisk, no i pomyślałem żeby widzom taką niespodziankę przygotować i zaśpiewać okolicznościową piosenkę, a także, nie ukrywam, zdobyć tym pomysłem dodatkowe punkty u jurorów. Udałem się, więc do Janusza, z sugestią, że może by coś w tym klimacie, tym bardziej, że lubię pisać do gotowego tekstu. Fantazja autora, dobór słów, klimat wiersza działają na moją wyobraźnię, szczególnie, kiedy pisze tak wytrawny majster jak Kondratowicz. Udałem się, więc do Janusza, a on…
Przerwijmy na chwilę opowieść kompozytora i posłuchajmy wspomnianego Janusza Kondratowicza. Tak Rysiek złożył u mnie takie zamówienie, a ja jakby na nie czekałem od dawna miałem pomysł na sobótkową piosenkę i to bardzo osobistą – opowiada. Lubiłem w swoich tekstach opisywać miejsca w Polsce, które jakoś szczególnie mi się podobały. Bieszczady znalazły się w „Krajobrazach” i „Zielonych wzgórzach nad Soliną”, było też „Na Mazowszu”, „A w górach już jesień”. Tym razem skojarzyłem moje podróże po Dolnym Śląsku, bo paradoksalnie ta sobótkowa noc, wiązała mi się z nazwą miejscowości. Miałem tam przyjaciół, wchodziłem z nimi na Ślężę, u nich przeżyłem, jak sobie teraz przypominam, tę szczególną noc, skąpałem się w płynącej obok Czarnej Wodzie, potem rozgrzewano mnie wódką własnego wyrobu. Oprócz tego to przecież siedziba Piastów Śląskich, a już w czasach współczesnych symbol pojednania polsko-niemieckiego. Tak więc z jednej strony wspomnienie mojej dolnośląskiej przygody, z drugiej jednak ludyczny obrzęd, Noc Kupały, radość jaką niesie świadomość, że oto ta noc jest tak krótka, że szkoda czasu na spanie, trzeba się bawić, tańczyć, biesiadować. No i nie bez znaczenia jest świadomość, że niejeden panieński wianek, popłynął, niekoniecznie jak napisałem „Wisłą aż do Gdańska”.
Od siebie dodam, że Noc Świętojańska poprzedza dzień, w którym imieniny obchodzi i nasz bohater. Nic więc dziwnego, że został niegdyś skąpany w Czarnej Wodzie i, że prośbę o napisanie okolicznościowego tekstu przyjął tak ochoczo. Wróćmy jednak do kompozytora, który teraz musiał uzupełnić go melodią. Wstęp, jakby wzięty wprost z ludowych przyśpiewek, ale to co potem… Wydawało nam się, że, aby to zabrzmiało nowocześnie, zgodnie z tym co na świecie wtedy lansowały Dzieci Kwiaty – opowiada, należałoby zachowując w warstwie melodycznej i tekstowej utrzymać styl Trubadurów z czasów „Krajobrazów”, natomiast „pod spodem” zagrać współczesny aranż i dodać współczesne brzmienie. Stąd „hendriksowskie” brzmienie gitary, sekcja dęta, i Sławek Kowalewski „wywijający” na basie. To się bardzo podobało. W dodatku zastosowałem pewien chwyt, który potem zdarzało mi się niejednokrotnie powtarzać, a mianowicie jeśli canto jest w tonacji durowej, to refren musi być w mollowej.
Jeśli chodzi o wspomniane przez kompozytora „wywijanie” to i on nawywijał. Bowiem miły ten szlagierowy utwór jest dość trudny do wyśpiewania. Wymaga dwóch oktaw rozpiętości głosów i jak mówi Ryszard Poznakowski „wykonywaliśmy go na koncertach tylko wtedy, gdy zespół był wypoczęty”. Można tylko zważając na intensywność rock and rollowego życia, przypuszczać, że niezbyt często publiczność miała okazję usłyszeć go na żywo.
Niemniej jednak w Opolu chwyciło. Piosenka otrzymała wyróżnienie i poszła w świat, przypominana co roku z tego powodu, że „dzień jest długi, noc krótka” a „wianek w dali gdzieś płynie”[2].
1. |
|
2. |
Halber, Adam |
3. |
http://www.angora.pl |
4. |
Antoszewski Zbigniew, Trubadurzy: piosenki, teksty, fotografie, Kraków, Polskie Wydawnictwo Muzyczne, 1970, s. 16, 17. |