Wariant 1
StrzałkaBracia, rocznica, więc po zwyczaju,
Niech każdy toastem spłaci!
Ten pierwszy puchar święcim dla kraju,
Drugi za ległych współbraci!
A teraz zdrowie moskiewskich branek!
A wiecież, zdrowie to czyje?
Zdrowie sióstr naszych, matek, kochanek,
Zapewne każdy wypije!...
A teraz basta! Basta, panowie!
Niech każdy w miejscu usiądzie.
Dajcie gitarę! – Wino już w głowie,
A więc i piosnka wnet będzie.
O, nie zginęła jeszcze Ojczyzna,
Póki niewiasty tam czują!
Bo z ich to serca płynie trucizna,
Którą wrogowie się trują.
Jeszcze wykarmią one w zaciszy
Grono olbrzymiej młodzieży;
Od nich pacholę o nas usłyszy
I, jak my, w wolność uwierzy!
Wstanie mąż wielki z tych polskich kości,
Wielki jako sny za młodu,
Z uczuciem krzywdy mego narodu,
A z mieczem całej ludzkości.
A jako niegdyś potopem świata
Ludzkość zalały łzy Boże,
Tak i on mieczem świętego kata
Na ziemię puści krwi morze.
A nad tem morzem, nad tą posoką,
Korab nasz polski wypłynie
I Białe Ptaszę wzięci wysoko
I poda różdżkę drużynie.
Otworem staną lochy podziemne,
Gdzie w więzach butwiały kości
I będą nasze więzienia ciemne
Miejscem odpustu ludzkości.
Pielgrzymką do nich pójdą narody,
Ogniwa kajdan rozbiorą
I jak relikwie na cześć swobody
Całować będą z pokorą.
Kloc on skrwawiony, na którym głowy
Świętych padały z rąk kata,
Będzie ogniskiem świątyni nowej,
Ołtarzem nowego świata!
Z tej ziemi znikną, po wszystkie wieki,
Ludzkości ofiary krwawe,
Bo zbrodnie spłyną krwawemi rzeki
Wariant 2
StrzałkaBracia, rocznica, więc po zwyczaju
niech każdy toastem spłaci.
/Ten pierwszy puchar święcim dla kraju,
drugi za ległych współbraci./bis
A teraz basta, basta panowie,
niech każdy w miejscu zasiądzie.
/Dajcie gitarą. – Wino już w głowie,
a więc i piosnka wnet będzie./bis
O! Nie zginęła jeszcze Ojczyzna,
póki niewiasty tam czują,
/bo z ich to serca płynie trucizna,
którą wrogowie się trują./bis
Jeszcze wykarmią one w zaciszy
grono olbrzymie młodzieży.
/Od nich pacholę o nas usłyszy
i jak my w wolność uwierzy./bis[5]
Wariant 3
StrzałkaBracia! Rocznica, więc po zwyczaju,
Niech każdy toastem spłaci!
Ten pierwszy puchar święcim dla kraju,
Drugi za ległych współbraci!
A teraz zdrowie moskiewskich branek!
A wiecież, zdrowie to czyje?
Zdrowie sióstr, naszych matek, kochanek,
Zapewne każdy wypije!...
O! Nie zginęła jeszcze Ojczyzna
Póki niewiasty tam czują!
Bo z ich to serca płynie trucizna,
Którą wrogowie się trują!
Wstanie mąż wielki z tych polskich kości,
Wielki jako sny za młodu,
Z poczuciem krzywdy swego narodu,
A z mieczem całej ludzkości.
A jako niegdyś potopem świata
Ludzkość zalały łzy Boże,
Tak i on mieczem świętego kata
Na ziemię puści krwi morze.
A nad tym morzem, nad tą posoką,
Korab nasz polski wypłynie,
I białe ptaszę wzięci wysoko,
I poda różdżkę drużynie.
Otworem staną lochy więzienne,
Gdzie w więzach butwiały kości,
I będą nasze więzienia ciemne
Miejscem odpustu ludzkości.
Pielgrzymką do nich pójdą narody,
Ogniwa kajdan rozbiorą,
I jak relikwie na cześć swobody
Całować będą z pokorą.
Kloc ów skrwawiony, na którym głowy
Świętych padały z rąk kata,
Będzie ogniskiem świątyni nowej,
Ołtarzem nowego świata.
Z tej ziemi znikną po wszystkie wieki
Ludzkości ofiary krawawe,
Bo zbrodnie spłyną krwawemi rzeki,
I rody carów niesławne.[7]