Wariant 1
StrzałkaZ dymem pożarów z kurzem krwi bratniej
Do Ciebie Panie zanosimy głos.
Skarga to straszna, jęk to ostatni
Od takich modłów bieleje włos.
My już bez skargi nie znamy śpiewu,
Wieniec cierniowy wrósł w naszą skroń
Wiecznie, jak pomnik Twojego gniewu,
Sterczy ku Tobie błagalna dłoń.
Ileż to razy Tyś nas nie smagał,
A my nie zmyci ze świeżych ran,
Znowu wołamy: „On się przebłagał,
Bo On nasz Ojciec, bo On nasz Pan!”
I znów powstajemy w ufności szczersi,
A za Twą wolą zgniata nas wróg,
I śmiech nam rzuca, jak głaz na piersi:
„A gdzież ten Ojciec, a gdzież ten Bóg!”.
I patrzymy w niebo, czy z jego szczytu
Sto słońc nie spadnie wrogom na znak?
Cicho i cicho... pośród błękitu,
Jak dawniej buja swobodny ptak.
Owóż w zwątpienia strasznej rozterce,
Nim naszą wiarę ocucimy znów,
Bluźnią ci usta, choć płacze serce,
Sądź nas po sercu, nie według słów!
O, Panie! Panie! Ze zgrozą świata!
Okropne dzieje przyniósł nam czas;
Syn zabił ojca, brat zabił brata,
Mnóstwo Kainów jest pośród nas.
Ależ o Panie! Oni niewinni,
Choć naszą przyszłość cofnęli wstecz,
Inni szatani byli tam czynni,
O, karaj rękę, nie ślepy miecz!
Patrz, my w nieszczęściu zawsze jednacy,
Na Twoje łono do Twoich gwiazd,
Modlitwą płyniemy, jak letni ptacy,
Co lecą spocząć wśród własnych gniazd.
Osłoń, nas osłoń, Ojcowską dłonią,
Daj nam widzenie przyszłych Twych łask;
Niech kwiat męczeński uśpi nas wonią,
Niech nas męczeński otoczy blask!
I z archaniołem Twoim na czele
Pójdziemy wszyscy na krwawy bój,
I na drgającym szatana ciele
Zatkniemy sztandar zwycięski Twój!
Zbłąkanym braciom otworzymy serca
Winę ich zmyje wolności chrzest;
W ten czas usłyszy podły bluźnierca
Wariant 2
StrzałkaZ dymem pożarów z kurzem krwi bratniej,
Do Ciebie Panie bije ten głos,
Skarga to straszna, jęk to ostatni,
Od takich modłów bieleje włos.
My już bez skargi nie znamy śpiewu,
Wieniec cierniowy wrósł w naszą skroń.
Wiecznie, jak pomnik Twojego gniewu,
Sterczy ku Tobie błagalna dłoń.
Ileż to razy Tyś nas nie smagał,
A my nie zmyci ze świeżych ran,
Znowu wołamy: – On się przebłagał,
Bo On nasz Ojciec, bo On nasz Pan!
I znów powstajemy w ufności szczersi,
A za Twą wolą zgniata nas wróg.
I śmiech nam rzuca, jak głaz na piersi:
– A gdzież ten Ojciec, a gdzież ten Bóg?
I patrzymy w niebo, czy z jego szczytu
Sto słońc nie spadnie wrogom na znak;
Cicho… i cicho pośród błękitu,
Jak dawniej buja swobodny ptak.
Owóż w zwątpienia strasznej rozterce,
Nim naszą wiarę ocucimy znów,
Bluźnią ci usta, choć płacze serce –
Sądź nas po sercu, nie według słów!
O, Panie, Panie! Ze zgrozą świata!
Okropne dzieje przyniósł nam czas:
Syn zabił ojca, brat zabił brata,
Mnóstwo Kainów jest pośród nas!
Ależ, o Panie, oni niewinni,
Choć naszą przyszłość cofnęli wstecz,
Inni szatani byli tam czynni!
O, rękę karaj, nie ślepy miecz!
Patrz, my w nieszczęściu zawsze jednacy,
Na Twoje łono do Twoich gwiazd,
Modlitwą płyniem, jak senni ptacy,
Co lecą spocząć wśród własnych gniazd.
Osłoń nas, osłoń ojcowską dłonią,
Daj nam widzenie przyszłych Twych łask,
Niech kwiat męczeński uśpi nas wonią,
Niech nas męczeński otoczy blask!
I z archaniołem Twoim na czele
Pójdziemy potem na wielki bój
I na drgającym szatana ciele
Zatkniemy sztandar zwycięski Twój!
Zbłąkanym braciom otworzymy serca
Winę ich zmyje wolności chrzest;
W ten czas usłyszy podły bluźnierca
Wariant 3
StrzałkaZ dymem pożarów, z kurzem krwi bratniej,
Do Ciebie Panie bije ten głos.
Skarga to straszna, jęk to ostatni,
Od takich modłów bieleje włos.
My już bez skargi nie znamy śpiewu,
Wieniec cierniowy wrósł w naszą skroń,
Wiecznie, jak pomnik Twojego gniewu,
Sterczy ku Tobie błagalna dłoń.
Wieleż to razy Tyś nas nie smagał,
A my nie zmyci ze świeżych ran,
Znowu wołamy : „On się przebłagał”,
„Bo on nasz Zbawca, bo On nasz Pan.”
I znów powstajem ufnością szczersi
I znów brutalnie zgniata nas wróg
I śmiech nam rzuca, jak głaz na piersi,
A gdzież Twój Zbawca, a gdzież Twój Bóg?
I patrzym w niebo, czy z jego szczytu
Sto słońc nie spadnie wrogom na znak.
Cicho i cicho... pośród błękitu,
Jak dawniej buja swobodny ptak.
Owóż w zwątpienia strasznej rozterce,
Nim naszą wiarę obudzim znów,
Bluźnią ci usta, choć płacze serce.
Sądź nas po sercu, nie według słów!
O Panie! Panie! Ze zgrozą świata
Okrutne dzieje przyniósł nam czas:
Syn zabił matkę, brat zabił brata,
Mnóstwo Kainów jest pośród nas.
Ależ, o Panie, oni niewinni,
Choć naszą przyszłość cofnęli wstecz,
Inni szatani byli tu czynni.
O! Rękę karaj – nie ślepy miecz!
Patrz! My w nieszczęściach zawsze jednacy.
Na Twoje łono, do Twoich gwiazd –
Modlitwą płyniem, jak senni ptacy
Co lecą spocząć wśród własnych gniazd.
Osłoń nas, osłoń ojcowską dłonią,
Daj nam widzenie Twych przyszłych łask!
Niech kwiat męczeństwa uśpi nas wonią!
Niech nas męczeństwa otoczy blask!
I z archaniołem Twoim na czele
Pójdziemy wszyscy na straszny bój.
I na drgającem szatana ciele
Zatkniemy sztandar zwycięski Twój.
Zbłąkanym braciom otworzym serca,
Winę ich zmyje wolności chrzest,
Wtedy usłyszy podły bluźnierca
Wariant 4
StrzałkaZ dymem pożarów, z kurzem krwi bratniej
do Ciebie Panie zanosimy głos,
skarga to straszna, jęk to ostatni,
od takich modłów bieleje włos.
My już bez skargi nie znamy śpiewu,
wieniec cierniowy wrósł w naszą skroń,
wiecznie, jak pomnik Twojego gniewu,
sterczy ku Tobie błagalna dłoń.
Ileż to razy Tyś nas nie smagał,
a my ze świeżych nie zmyci ran
znowu wołamy: ,,On się przebłagał,
bo On nasz Ojciec, bo On nasz Pan!”
I znów powstajem w ufności szczersi,
a za Twą wolą zgniata nas wróg
i śmiech nam rzuca jak głaz na piersi:
„A gdzież ten Ojciec, a gdzież ten Bóg?”
I patrzym w niebo, czy też ze szczytu
sto słońc nie spadnie wrogom na znak?
Cicho i cicho pośród błękitu,
jak dawniej buja swobodny ptak.
Owóż w zwątpienia strasznej rozterce
nim naszą wiarę ocucim znów,
bluźnią Ci usta, choć płacze serce,
sądź nas po sercu, nie podług słów!
O Panie, Panie, ze zgrozą świata
okropne dzieje przyniósł nam czas,
syn zabił matkę, brat zabił brata,
mnóstwo Kainów jest pośród nas.
Ależ, o Panie, oni niewinni,
choć naszą przyszłość cofnęli wstecz,
inni szatani byli tam czynni,
o, rękę karaj, nie ślepy miecz!
I z archaniołem Twoim na czele
pójdziemy potem na wielki bój,
i na drgającym szatana ciele
zatkniemy sztandar zwycięski Twój!
Dla błędnych braci otworzym serca,
winę ich zmyje wolności chrzest,
wtenczas usłyszy podły bluźnierca
naszą odpowiedź: „Bóg był i jest!”[6]
Wariant 5
StrzałkaZ dymem pożarów, z kurzem krwi bratniej
do Ciebie, Panie, bije ten głos.
Skarga to straszna, jęk to ostatni,
od takich modłów bieleje włos.
My już bez skargi nie znamy śpiewu,
wieniec cierniowy wrósł w naszą skroń,
wiecznie, jak pomnik Twojego gniewu,
sterczy ku Tobie błagalna dłoń!
O Panie, Panie! Ze zgrozą świata
okropne dzieje przyniósł nam czas.
Syn zabił matkę, brat zabił brata,
mnóstwo Kainów jest pośród nas.
Ależ, o Panie, oni niewinni,
choć naszą przyszłość cofnęli wstecz,
inni szatani byli tam czynni,
o, rękę karaj, nie ślepy miecz!
I z archaniołem Twoim na czele
pójdziemy potem na wielki bój,
i na drgającym szatana ciele
zatkniemy sztandar zwycięski Twój!
Dla biednych braci otworzym serca,
winę ich zmyje wolności chrzest,
wtenczas usłyszy podły bluźnierca
naszą odpowiedź: „Bóg był i jest!”.[7]
Wariant 6
StrzałkaZ dymem pożarów, z kurzem krwi bratniej
do Ciebie Panie zanosimy głos,
skarga to straszna, jęk to ostatni,
od takich modłów bieleje włos.
My już bez skargi nie znamy śpiewu,
wieniec cierniowy wrósł w naszą skroń,
wiecznie, jak pomnik Twojego gniewu,
sterczy ku Tobie błagalna dłoń!
I patrzym w niebo, czy też ze szczytu
sto słońc nie spadnie wrogom na znak?
Cicho i cicho pośród błękitu,
jak dawniej buja swobodny ptak.
Owóż w zwątpienia strasznej rozterce,
nim naszą wiarę ocucim znów,
bluźnią Ci usta, choć płacze serce:
sądź nas po sercu, nie podług słów!
O Panie, Panie! ze zgrozą świata
okropne dzieje przyniósł nam czas.
Syn zabił matkę, brat zabił brata,
mnóstwo kainów jest pośród nas.
Ależ o Panie, oni niewinni,
choć naszą przyszłość cofnęli wstecz.
Inni szatani byli tam czynni,
o, rękę karaj, nie ślepy miecz![8]
Wariant 7
StrzałkaZ dymem pożarów, z kurzem krwi bratniej
do ciebie, panie, bije ten głos,
skarga to straszna, jęk to ostatni,
od takich modłów bieleje włos.
My już bez skargi nie znamy śpiewu,
wieniec cierniowy wrósł w naszą skroń,
wiecznie, jak pomnik twojego gniewu,
sterczy ku tobie błagalna dłoń!
Ileż to razy tyś nas nie smagał,
a my ze świeżych nie zmyci ran
znowu wołamy: „On się przebłagał,
bo on nasz Ojciec, bo on nasz Pan!”
I znów powstajem w ufności szczersi,
a za Twą wolą zgniata nas wróg
i śmiech nam rzuca jak głaz na piersi:
„A gdzież ten ojciec, a gdzież ten Bóg?”
I patrzym w niebo, czy też ze szczytu
sto słońc nie spadnie wrogom na znak?
Cicho i cicho pośród błękitu,
jak dawniej buja swobodny ptak.
Owoż w zwątpienia strasznej rozterce
nim naszą wiarę ocucim znów,
bluźnią ci usta, choć płacze serce:
sądź nas po sercu, nie podług słów!
O panie, panie, ze zgrozą świata
okropne dzieje przyniósł nam czas,
syn zabił matkę, brat zabił brata,
mnóstwo Kainów jest pośród nas.
Ależ, o panie, oni niewinni,
choć naszą przyszłość cofnęli wstecz,
inni szatani byli tam czynni,
o, rękę karaj, nie ślepy miecz!
I z archaniołem Twoim na czele
pójdziemy potem na wielki bój
i na drgającym szatana ciele
zatkniemy sztandar zwycięski Twój!
Dla błędnych braci otworzym serca,
winę ich zmyje wolności chrzest,
wtenczas usłyszy podły bluźnierca
naszą odpowiedź: „Bóg był i jest!”[14]
Wariant 8
StrzałkaZ dymem pożarów, z kurzem krwi bratniej
Do Ciebie, Panie, bije ten głos.
Skarga to straszna, jęk to ostatni,
Od takich modłów bieleje włos.
My już bez skargi nie znamy śpiewu,
Wieniec cierniowy wrósł w naszą skroń,
Wiecznie, jak pomnik Twojego gniewu,
Sterczy ku Tobie błagalna dłoń.
Ileż to razy Tyś nas nie smagał,
A my ze świeżych nie zmyci ran,
Znowu wołamy: ,,On się przebłagał,
Bo On nasz Ojciec, bo On nasz Pan!”
I znów powstajem w ufności szczersi,
A za Twą wolą zgniata nas wróg
I śmiech nam rzuca jak głaz na piersi:
„A gdzież ten Ojciec, a gdzież ten Bóg?”
I patrzym w niebo, czy też ze szczytu
Sto słońc nie spadnie wrogom na znak?
Cicho i cicho pośród błękitu,
Jak dawniej buja swobodny ptak.
Owóż w zwątpienia strasznej rozterce,
Nim naszą wiarę ocucim znów,
Bluźnią Ci usta, choć płacze serce,
Sądź nas po sercu, nie podług słów!
O Panie, Panie! Ze zgrozą świata
Okropne dzieje przyniósł nam czas,
Syn zabił matkę, brat zabił brata,
Mnóstwo Kainów jest pośród nas.
Ależ, o Panie, oni niewinni,
Choć naszą przyszłość cofnęli wstecz,
Inni szatani byli tam czynni,
O, rękę karaj, nie ślepy miecz!
I z archaniołem Twoim na czele,
Pójdziemy potem na wielki bój,
I na drgającym szatana ciele
Zatkniemy sztandar zwycięski Twój![16]
Projekt współfinansowany przez Unię Europejską w ramach Małopolskiego Regionalnego Programu Operacyjnego na lata 2007–2013.